Wydarzenia
Świąteczny łańcuch wspomnień
18 grudnia 2017
Grudzień to czas intensywnych przygotowań do świat Bożego Narodzenia. Dawniej, kiedy jeszcze ozdoby choinkowe trzeba było wykonywać własnoręcznie, tworzenie ich rozpoczynano już po mikołajkach. Struganie ozdób z drewna, sklejanie aniołków z bibuły i pieczenie ciasteczek zajmowało naprawdę sporo czasu. Postanowiliśmy przywołać na chwile tę tradycję i w środę 13 grudnia spotkaliśmy się, aby wspólnie skleić choinkowy łańcuch. Ale łańcuch jedyny, niezwykły
i wyjątkowy, bo złożony ze wspomnień! Na każdym papierowym ogniwie zapisane zostało jedno świąteczne wspomnienie, podpisane imieniem autora. Wszystkie ogniwa złączyliśmy ze sobą w taki sposób, aby powstał łańcuch. Będzie on wspaniała ozdobą świąteczną naszego domu!
Spotkanie było także okazją do wspominania tego, jak kiedyś wyglądały święta, do rozmów
i opowiadań o tradycjach i zwyczajach bożonarodzeniowych z różnych rejonów. Nie zabrakło również wspólnego kolędowania. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku spotkamy się znowu, a nasz świąteczny łańcuch wspomnień będzie jeszcze dłuższy!
Powróćmy jeszcze na chwilę do świątecznego łańcucha… Oto wspomnienia zapisane na ogniwach naszej wyjątkowej ozdoby świątecznej. Powspominajmy razem!
p. Maria 89 lat
Ja to pomagałam w kuchni. Jak ktoś pytał co robię to mówiłam, że pilnuję, żeby nikt nie podjadał. A gdy tylko pytający sobie poszedł sama podjadałam.
p. Alfreda 88 lat
Na mikołaja poprosiłam babkę, co roznosiła mleko by się przebrała za mikołaja i przyszła do nas dać prezenty. Kobita przyszła i rozdała prezenty, a gdy wyszła mój syn powiedział mi: „Ten mikołaj miał takie same buty jak ta pani co nam mleko przynosi!”
W naszym domu szanowano karpie. One kąpały się w wannie w szafciku.
Wkładałam mojemu synowi prezent pod poduszkę, a on się obudził, chwycił mnie za rękę i mówi: „To taki Mikołaj!”
p. Zofia:
U nas po Wigilii się kolędowało i przyjmowało kolędników. Dzieci biegały z łańcuchami (plecione ze słomy baty) i biły drzewa z przyśpiewką: „Będzie rodziła, nie będzie rodziła, dajcie jej spokój. Do nowego roku.” Przynoszono ze stodoły snopek żyta, ustawiano go w rogu, żeby nie wolno było odprawić kolędników. Bo mogli zabrać drzwi od bramki, albo wystawić wóz na strzechę na dachu domu.
Jak kolędnicy dostali co chcieli: „za kolędę dziękujemy, zdrowia, szczęścia wam życzymy
i żebyście zdrowi byli, na bosaka nie chodzili”.
p. Elżbieta 63 lata
Wspominam swoje zapóźnienie w sprzątaniu. Sprzątałam do paru minut przed północą przed samą Wigilią. Byłam bardzo zadowolona, że w ogóle zdążyłam.
p. Kazimiera 81 lat
Jak byłam mała to babcia rządziła całym domem. Wszystkie przepisy i tradycje pilnowała. Ale był taki dzień mikołajowy gdzie tata źle przykleił sobie brodę. Mama nic nie wiedziała o tym, poprosiła brata małego, by pociągnął Mikołaja za brodę. Broda spadła a brat się rozpłakał mówiąc: „to nie Mikołaj, to tata!”.
p. Ryszard 70 lat
Najlepsze wspomnienia z Wigilii mam jak byłem dzieckiem. Choinka stała ładnie ubrana. Do stołu zasiadali: babcia, dziadek, rodzice, siostra, ciocia z wujkiem i synem. Po modlitwie podawano zupę grzybową z głową karpia i chałę. Na drugie karpia smażonego, kapustę z grzybami i ziemniaki. Na deser tort orzechowy. Potem (oprócz jednej osoby) wszyscy przechodzili do innego pokoju i czekali na dzwonek aniołka. Gdy ten się rozległ rodzina wracała i wszyscy w radości rozpakowywali prezenty spod choinki. Na drzewku paliły się świeczki i śpiewaliśmy kolędy.
p. Czesława 85 lat
Do ryb było białe wino, zawsze, obowiązkowo. Przez święta spało się na podłodze, na sianie. To była taka tradycja w moim rejonie, na wzór i pamiątkę stajenki betlejemskiej.
Dawniej święta były zupełnie inne. Miały inny nastrój. Choinki do Krakowa ludzie przywozili z lasu przywiązane do autobusów, oczywiście zabezpieczone, obwiązane, żeby się nie zniszczyły. Mięso też przewoziło się tajnie, a kierowca dostawał pół kilo kiełbasy, żeby „nic nie widział”. Takie były czasy !
p.Halina 70 lat
Ja najmilej wspominam kolację wigilijną, na niej barszczyk z uszkami, kapusta z grochem, śledź, rybka smażona, kluski z makiem, kompot z suszu i ciasta. Zapach ciast, choinki z lasu, prawdziwej. A po kolacji kolędowanie i wszyscy szliśmy na pasterkę!
p. Zofia 84 lata
To było dawno temu. Dzień przed wigilią zaczęłam sprawiać karpia. Zawsze robił to mój mąż, ale tym razem wyjechał, nie było go więc musiałam sama. To było straszne! Wzięłam karpia w ręce – był ciężki, mokry i śliski. Wypadł mi chyba z pięćdziesiąt razy! Bardzo się zmęczyłam
i napracowałam, ale w końcu dałam radę i karp było gotowy na Boże Narodzenie. Kiedy napisałam o tym mężowi miał ze mnie ubaw przez całe święta !
Pamiętam, jak na święta mąż przyniósł do domu karpia i włożył go do wanny. Poprosił córkę, aby nalała mu tam wody. I nalała… ale ciepłej! Dobrze, że to zauważyłam i uratowałam w porę karpia przed ugotowaniem! Córka tłumaczyła, że chciała, żeby się ogrzał, bo był taki biedny, zmarznięty… Taka była litościwa!
p. Kazimiera 87 lat
W dzień wigilijny, do godziny 17.00 był post. Dostawaliśmy tylko kromkę chleba z mlekiem. Mama piekła ciasto i przygotowywała jedzenie. Ojciec ustawiał choinkę. Pozostali wcześniej pomagali mamie w sprzątaniu w domu. Wieczorem jedliśmy kolację, dzieliliśmy się opłatkiem, życząc zdrowia i śpiewaliśmy kolędy. Byliśmy wszyscy razem, było spokojnie…
p. Beata
W moim rodzinnym domu przygotowania do świąt rozpoczynały się generalnymi porządkami. Trzepanie dywanów, czyszczenie mebli, mycie okien. Kilka dni przed Wigilią piekliśmy świąteczne ciasta. Pamiętam, jak wspólnie z ojcem mieliłam mak na makowiec. Innymi wypiekami były sernik, który piekła mama, ciocia piekła tort orzechowy. Wcześniej też wspólnie z rodzicami i ciocią Michaliną przygotowywaliśmy potrawy wigilijne – zupę grzybową, pierogi z grzybami, karpia
z kapustą i grzybami, ziemniaki z fasolą, kompot ze śliwek. Do wieczerzy wigilijnej zasiadaliśmy
o godz. 16.00, łamaliśmy się opłatkiem i składaliśmy życzenia. Do moich zadań należało ubieranie choinki z dziadkiem. A po skończonej kolacji przychodził czas na prezenty. Pamiętam, jak raz dostałam aparat fotograficzny. Wspólnie z rodziną śpiewaliśmy kolędy. Tego samego dnia szliśmy też do babci, cioci i wujka i tam również kolędowaliśmy przy bogato zastawionym stole.
p. Stanisław 83 lata
Jak byliśmy dziećmi to cieszyliśmy się świętami. Na choince zapalaliśmy świeczki, bo nie było lampek. A zamiast bombek – wydmuszki! Kolorowe. Poza tym wieszaliśmy orzechy, jabłka, ciasteczka, ptaszki rzeźbione z drewna ...
W roku 1952 wyjechałem z gór, przyjechałem do Krakowa. Wtedy już pracowałem na kolei, więc zdarzało się, że Wigilię i święta spędzałem w pracy… To nie było przyjemne, ale ludzie podróżowali, ktoś musiał pracować.
Po kolacji szliśmy na pasterkę. Umawialiśmy się ze znajomymi i razem szliśmy do kościoła. Rodzice na noc zostawali w domu, oni na mszę chodzili w święta rano.
A w drugi dzień świąt, w święto św. Szczepana sypaliśmy dziewczęta owsem w kościele.
Z innych zwyczajów pamiętam jeszcze taki, że w wieczór wigilijny gospodarz dzielił się opłatkiem ze zwierzętami w stajni, co miało zapewnić im zdrowie.
p. Barbara 64 lata
Pamiętam, jak stroiłam choinkę – ubierałam bańki, kolorowe łańcuchy i gwiazdę na czubek. Śpiewałam kolędy, bo bardzo lubię śpiewać, na przykład „Wśród nocnej ciszy” czy „Jezus malusieńki”. Wspominam jeszcze na Wigilii barszczyk z uszkami, karpia i pierożki z kapustą
i grzybami.
p. Barbara 76 lat
Wspominam Wigilię, jak jeszcze mamusia żyła. Było aż osiem potraw i każdej trzeba było skosztować – nie najeść się za bardzo, ale każdej zasmakować. W święta przymusowo były robione dwa torty: jeden dla mnie - biszkoptowy z masą kawową i drugi dla mamusi- orzechowy z masą rumową. Na obiadek w święta był rosołek z makaronem, a na drugie danie kotleciki, kapusta kiszona i ziemniaczki puree. Śniadanie i kolacyjka były lekkie – kanapeczki i herbatka. W Wigilię ubieraliśmy rano choinkę no i oczywiście dzieliliśmy się opłatkiem.
Milena, 27 lat
Moim najpiękniejszym wspomnieniem ze świąt Bożego Narodzenia jest WSPÓLNE UBIERANIE CHOINKI I BARSZCZ.