Wydarzenia
2012
Ostatnia w tym roku wycieczka całodniowa. Będzie jeszcze jedna, ale to już prawdziwa trzydniowa wyprawa, więc się zalicza do innej kategorii. A tymczasem dziś odwiedziliśmy kilka interesujących miejsc. Na początek Zator wraz z łowiskiem karpii, w którym się co prawda nie kąpaliśmy ale miło spędziliśmy wypoczynkowy czas.
No i stało się! I Olimpiada Ogrodowa przechodzi do przeszłości. Spotkaliśmy się po raz pierwszy w plenerze, choć wcześniejsze zmagania w Domu już się odbywały. Pogoda – dopisała, mimo chmurnych zapowiedzi, było ciepło i bardzo słonecznie. Zawodnicy – także dopisali – 11 placówek, - ponad 40 olimpijczyków, 4 dyscypliny (strzelec wyborny, zabijanie butelek, boules i krokiet) i mnóstwo dobrej, wspólnej zabawy.
To już chyba ostatni w tym roku piknik w jakim uczestniczyliśmy (choć kto wie?). Na zaproszenie p. dyrektora z DPS Łanowa 41 mieliśmy przyjemność wziąć udział we wspólnej zabawie. Pogoda była największą nie wiadomo, gdyż tego dnia deszcz siorpił z nieba, było ciemno i zapowiadało się niewesoło.
W zeszłym roku udaliśmy się do Fantasy Parku w Krakowie, gdzie próbowaliśmy naszych sił w bowlingu, czyli po naszemu kręglach. Zabawa spodobała nam się na tyle, że odwiedzaliśmy to miejsce jeszcze kilka razy. Nic dziwnego więc, że i teraz zapałaliśmy chęcią zmierzenia się z kulkami i w ostatni piątek właśnie tak uczyniliśmy. Boje były twarde, a zabawa przednia. Warto również dodać, że było to ostatnie nasze wspólne wyjście z Filipe, który tego dnia nas opuścił.
...czyliż kolejna i następna i jeszcze jedna wycieczka! Tym razem wybraliśmy się w miejsce magiczne... Ano gadają, że na Górze Żar zaobserwować można zjawisko przemieszczania się samoistnegoż przedmiotów pod górkę... Nie mieliśmy okazji doświadczyć tych dziwów, ale na samej górce było bardzo przyjemnie.
Lubimy Kazimierz, chyba nie trzeba tego udowadniać, bo chodzimy tam, kiedy tylko mamy okazję. Tym razem oprócz samego spaceru po tej klimatycznej dzielnicy Krakowa, wstąpiliśmy na bujające się na Wiśle barki, gdzie zasiedliśmy naszą grupą zamawiając różnorakie specjały i delektując się nimi w promieniach słońca. Ależ nam się to podobało...! Ale cicho, sza!
Sześć tygodni szybko upłynęło. Jak wcześniej Alessio i Nabila, tak dziś pożegnaliśmy kolejną osobę, która była z nami – Anę z Serbii. Ana dała się troszkę poznać - jako osoba miła, sympatyczna i otwarta. Jeździła z nami na wycieczki, towarzyszyła w wyprawach w różne miejsca. Aktywnie spędziła czas w Polsce i Krakowie nie nudząc się także po pracy. Zapamiętamy ją sympatycznie.
Nie, nie spokojnie – nie o chorobę szalonych krów się rozchodzi (choć blisko, blisko), ale o specjalne specyjały przywiezione do nas przez Filipe z jego ojczyzny – Portugalii. Słowo kiełbasa do tej pory trochę inaczej nam się kojarzyło, niemniej po zapoznaniu się ze smakiem tego wyrobu ze wspomnianego kraju, stwierdzić możemy że nasze pojmowanie kiełbasy znacznie się poszerzyło. Ba!Nawet nie wiedzieliśmy, że to kiełbasa – niby kształt podobny, ale ten smak... No zupełnie inny! Też dobry, choć chyba wolimy naszą polską wersję. A oprócz szaleństw z kiełbachą, były także inne, ruchowo-sportowe, popatrzcież na zdjęcia.
Sezon wycieczkowy w pełni. W kolejnej naszej wyprawie (której to już tego lata? Czwartej, piątej?) udaliśmy się do Czernej, gdzie zwiedziliśmy między innymi zabytkowy klasztor oo Karmelitów, muzeum Rafała Kalinowskiego i spędziliśmy naturalnie miłe i rozleniuchowane chwile w ładnych plenerkach. Kolejny udany, rekreacyjny wypad poza miasto.
Po niedawnej prezentacji Portugalii w wykonaniu Filipe, nadeszła pora na podobne ujęcie tematu tym razem przez naszą drugą wolontariuszkę – Anę. Ponieważ przybyła ona do nas z Serbii, jej „Presentation's Day”, dotyczył historii, kultury i obyczajów tego młodego państwa. I podobało nam się.
Ponieważ jest lato, a w naszym Domu mamy również hol, postanowiliśmy połączyć obie te okoliczności w jedno i tym sposobem urządziliśmy „Dzień Letnich Sportów Holowych”. W zmaganiach wspierali nas dzielnie wolontarianci z Portugalii i Serbii. A jak to wyglądało zobaczcie sami :)
W urodziny miesiąca (ósmy – ósmy) urządziliśmy sobie ognisko. Nie byle jakie, bo całkiem międzynarodowe! Oprócz Filipe (Portugalia), Any (Serbia) był także przyjaciel Filipe – Rafa (Portugalia) oraz Paulina (Meksyk), która to była pierwszą naszą wolontariuszką z AEISEC, która do nas dotarła dwa lata temu (i dziś przyjechała ponownie w odwiedziny). A ognisko? Śpiew, zabawa i dużo radości!
Dziś kolejna prezentacja – tym razem prezentującym był Filipe. Ponieważ Filipe jest z Portugalii, dowiedzieliśmy się wiele ciekawych rzeczy na temat tego ciekawego kraju, który znajduje się na końcu świata”. Oprócz tego – i to szczególnie nam się podobało – Filipe podzielił się z nami wiadomościami o swojej rodzinie, życiu w Portugalii, rodzinnym mieście. Włożył w swój dzień nie tylko dużo pracy ale i serca, a my potrafimy to docenić i odwdzięczyć się tym samym.
Zachęcony naszymi nieustępliwymi zachętami kolega Filipe zgodził się radośnie wziąć i upiec ciasto.... Okazało się, że przepis jest bardzo prosty i każdy z nas w zasadzie może zrobić podobne ciacho w domu samodzielnie. Efekt również był bardzo zadowalający, a w trakcie pracy mieliśmy oczywiście masę zabawy :)
Jest ładnie, gorąco i pogodnienie ma więc co siedzieć w domu, ino ruszyć się gdzieś warto. W związku z powyższym skorzystaliśmy z owego warto i udaliśmy się na spacerek do bliskiego nam Dworku Białoprądnickiego w Parku. A tam? Lody, śmiechy i ogólnie miłe towarzystwo naszych wolontariantów – Filipe i Any. Krótko mówiąc było fajnie :)
Pomysł urządzenia międzynarodowego dnia, w którym zaprezentują się przed nami wolontariusze (AEISEC) z różnych krajów narodził się w sprytnej głowie Nabila, który wyszedł z taka propozycją i nie dał się od niego odwieść (inna sprawa, że nikt zbytnio nie nalegał). I właśnie dzisiejszego dnia, pamiętnego czwartku, swoje kraje i kultury zaprezentowała przed nami szóstka młodych, pełnych pasji – wspaniałych ludzi.
Dość późno, bo dopiero pod sam koniec swojego pobytu u nas, ale w końcu chłopaki z Sycylii i Maroka (Casablanka) opowiedzieli nam o miejscach, z których pochodzą. Alessio skupił się na wulkanie (Etna), w którego cieniu znajduje się miejscowość z której przybył (Katania) – zdjęcia z tamtego miejsca robią wrażenie! Natomiast Nabil potraktował temat bardziej przekrojowo, ukazując nam piękno Maroka w różnych aspektach. Dowiedzieliśmy się także czegoś o chłopakach i ich rodzinach.
Po poprzedniej zaprawce, jaką był wyjazd do Zakopanego, tym razem postanowiliśmy pójść za ciosem i uderzyć w nieco głębsze połacie gór, a mianowicie udaliśmy się do niezwykle pięknej i urodziwej Doliny Kościeliskiej. Jadąc tam niejako zahaczyliśmy (toć i to po drodze) o Rabkę, w której ponad godzinny wypoczynek okazał się bardzo fajnym pomysłem, aż żal że nie mieliśmy więcej czasu, bo nowo wyremontowany park w tym uzdrowisku aż prosi o dłuższy pobyt, ale nic to może inna wycieczka innym razem specjalnie tam?
W ramach kolejnej wycieczki całodniowej, już trzeciej w tym sezonie wybraliśmy się do znanego uzdrowiska – Krynicy Górskiej, po drodze niejako wstępując także do Starego Sącza, w którym zwiedziliśmy m.in. klasztor ss. Klarysek.
Kolejne w tym roku, w ramach spotkania integracyjnego, kameralne, śpiewne i fajne – jak zawsze :)
W roli gitarowej, tym razem zadebiutowała Ania.